Pytania, które paść nie powinny
Wydawać by się mogło, że wszyscy doskonale wiedzą, jak zachować się podczas rozmowy rekrutacyjnej – napisano o tym już tak wiele, że trudno sobie wyobrazić, aby możliwe było dodanie do listy zasad jeszcze czegoś nowego. Jak się jednak okazuje, wielu kandydatów nadal nie zdaje sobie sprawy, że pewne ich zachowania i przede wszystkim, pewne ich pytania, mogą wzbudzić w rekruterze obawy co do tego, iż dana osoba prezentuje się tak, jak oczekiwałaby tego organizacja.
Nie ma ani odrobiny przesady w stwierdzeniu, iż podczas rozmowy rekrutacyjnej każde zdanie się liczy – to wypowiedziane jak i to, które nie padło. Wydaje się jednak, iż nie wiedząc, co powiedzieć, czasem lepiej nie powiedzieć o jedno zdanie za dużo. A w każdym razie zapytać o jedną rzecz za dużo. Jakich więc pytań nie lubią rekruterzy?
Przede wszystkim tych, które mogłyby obnażyć brak wiedzy czy wręcz ignorancję kandydata na przewidziane stanowisko. To, co może nawet najlepszą rozmowę kwalifikacyjną doprowadzić do przykrego efektu końcowego, to pytanie o to, czym zajmuje się firma – przecież informacje o tym znaleźć można na stronie www każdej szanującej się organizacji i chyba nie ma prostszej wiedzy do zdobycia! Warto na tym etapie unikać także pytań o klientów oraz konkurencję. Do rekrutacji należy się przygotować dobrze i solidnie, a tego typu pytania pokazują potencjalnemu pracodawcy, iż kandydat nie wykonał nawet minimalnego wysiłku, aby to zrobić. To nigdy dobrze się nie kończy. Jeśli więc nie mamy stu procentowej pewności, co do profilu firmy, zdecydowanie lepiej jest zapytać o konkretne zadania związane z proponowanym stanowiskiem lub o wynagrodzenie.
Rekruterzy nie lubią także kandydatów poszukujących już w trakcie rozmowy potwierdzenia, iż zostaną zatrudnieni lub tego, jak im poszło. A takie wrażenie mogą robić osoby, które na tym etapie selekcji proszą o informację zwrotną na temat tego jak im poszło, czy mają jakieś szanse na angaż. Takie pytania traktowane są jako przejaw słabości, braku wiary w siebie, dodatkowo zaś stawiają rekrutera w niezręcznej sytuacji – jego ocena bowiem uzależniona jest przede wszystkim od obrazu wszystkich potencjalnych kandydatów, z którymi się spotka, a nie jednej rozmowy.
Złym pomysłem na rekrutację jest także dopytywanie się o kwestie trybu pracy lub dodatkowych działań, które na tym etapie wydają się być irrelewantne. Dobrym tego przykładem jest pytanie o to, czy firma udziela zgody na dłuższe urlopy bądź organizuje wyjazdy integracyjne czy aktywności tego typu. Może to sprawić, iż rekruter będzie mieć wątpliwości dotyczące motywacji do pracy oraz tego, czy kandydat jest w pełni dyspozycyjny i zaangażowany w swoje obowiązki.
Niemniej ryzykownym ruchem jest pytanie: „Sprawdziliście mnie?”, które najczęściej sprawia, iż w rekruterze zapala się światełko ostrzegawcze. Bo, choć dziś sprawdzenie osób uczestniczących w procesie rekrutacyjnym w mediach społecznościowych jest standardową procedurą, pozwalającą lepiej poznać kandydata i sprawdzić, czy pasuje on do kultury organizacji, może także oznaczać, iż mają coś do ukrycia. Zdecydowanie lepszym i ostrożniejszym wyjściem jest więc pytanie, czy pracodawca nie potrzebuje bardziej szczegółowych informacji na temat kompetencji, wiedzy czy doświadczenia.
Na rozmowie rekrutacyjnej trzeba więc dobrze pamiętać to, co powiedział kiedyś Mark Twain. „Lepiej jest nie odzywać się wcale i wydawać się głupim, niż odezwać się i rozwiać wszelkie wątpliwości”.