Social media w rekrutacji
Masz konto na Facebooku, Twitterze czy LinkedIn? Uważaj, by przypadkiem to, co wypisujesz w sieci i jakich masz znajomych nie zaważyło na decyzji o przyjęciu do pracy.
Rekruterzy oraz sami pracodawcy coraz częściej dokonują researchu i weryfikacji kandydatów, co jest bardzo popularna praktyką na Zachodzie. Najłatwiej dostępnym źródłem informacji są media społecznościowe, które coraz częściej są wykorzystywane podczas rekrutacji pracowników. Na portalach zrzeszających mnóstwo ludzi z różnych dziedzin istnieje szansa zamieszcza się oferty pracy, także sprawdza potencjalnych pracowników.
Rekrutacja z kciukiem w górę
Według badań Glassdoor firmy chętnie wykorzystują portale społecznościowe do poszukiwania pracowników. Na początku ogłoszenie pojawia się w sieci na stronie internetowej organizacji – tak odpowiedziało 92 proc. ankietowanych. 80 proc. firm zamieszcza wpis o wolnych stanowiskach do obsadzenia również na popularnych portalach zrzeszających ludzi. Najczęściej firmowa witryna i tak jest sprzęgnięta z kontami w mediach społecznościowych i ogłoszenie pojawia się w wirtualnej konstelacji. Według Adecco polscy specjaliści ds. rekrutacji równie chętnie korzystają ze społecznościówek: w co dziesiątej dużej firmie jest to obowiązek, a w ponad połowie dobra praktyka.
Hejtujący menedżer
Korzystanie z social media podczas rekrutacji nie ogranicza się tylko do wystawienia oferty, ale służy także weryfikacji kandydatów. Dotyczy to zwłaszcza specjalistycznych stanowisk oraz kadry menedżerskiej. Warto zdać sobie sprawę, że w mediach społecznościowych nie pozostajemy anonimowi, a nasza aktywność może być widoczna nie tylko dla znajomych. W pewnej firmie z Wrocławia przyjęto na okres próbny menedżera. Po trzech miesiącach pożegnano się jednak z tym panem, ponieważ okazało się, że publikuje on w sieci niecenzuralne komentarze pod adresem innych grup społecznych i mniejszości oraz „lajkuje” rasistowskie strony. Wcześniej jego profil był niewidoczny dla innych, ale po dodaniu go przez pracowników do grona znajomych wszystko wyszło na jaw. Oczywiście pracodawca nie mógł zatrudnić na stanowisko kierownicze osoby, która dyskryminuje innych i jest nietolerancyjna.
Firmy obserwują aktywność w sieci potencjalnych pracowników i wyciągają wnioski sprawdzając, czy dana osoba pasuje do kultury organizacyjnej czy kodeksu etycznego. Mogą także weryfikować w ten sposób praktyczne umiejętności. Do stanowisk, w których wyjątkowo trzeba uważać na słowa umieszczane w sieci należą te, w których ma się do czynienia z klientem lub pracownikami oraz te nastawione na komunikację: obsługa klienta, przedstawiciele handlowi, PR-owcy, specjaliści od employer brandingu czy menedżerowie. Spośród dwóch kandydatów o podobnych kwalifikacjach pracę dostanie ten, który lepiej zaprezentuje się w wirtualnym świecie.